Moja droga do smacznego i szczupłego życia.
Wiadomo. Rzecz o której mówi, myśli każda kobieta. Faceci też.
Latka mijają, a ciało nie otaczane należytą opieką zaczyna wyglądać jak zaczyna.
A później jest coraz to gorzej.
Dwa razy w życiu byłam gruba
- gdy byłam w ciąży. I po jednej i po drugiej wracałam do dawnej figury bez wysiłku, diet ani ćwiczeń, I nawet mi nie przyszło do głowy zaprzątać sobie myśli takimi rzeczami.
Po prostu - zajmujesz się tym małym człowieczkiem, który jest teraz pępkiem świata, karmisz piersią, później ganiasz za nim, gdy on już zaczyna ganiać. Nie wpadłam nigdy na taki pomysł, żeby popatrzeć w lustro po 4 tygodniach od porodu i pomyśleć: "teraz pompki, brzuszki, wycisk i dieta".
Dlatego nie wiem, że można mieć taki problem , żeby nie móc wrócić do formy sprzed ciąży. Karmienie piersią i czas. Tyle. W moim przypadku sprawdziło się bez zarzutu.
Dlatego metamorfozy pt. Before/After pokazujące kobiety tuż po porodzie oraz rok po, wcale mnie nie przekonują. Sorki.
Później
stało się tak, że pewne trudne wydarzenia w moim życiu spowodowały spędzanie wieczorów w towarzystwie lodówki. No i zobaczyłam swoje zdjęcie znad morza, w stroju, takie zdjęcie pt. "Na ratunek fokom".
To był taki impuls, że zaraz po wakacjach postanowiłam mniej jeść, pić więcej wody. Bez żadnych internetowych, książkowych , koleżankowych motywacji przestawiłam sobie w głowie COŚ TAM, nie wiem co - i schudłam.
A że nie przestawiłam sobie w tej głowie już na zawsze - to niestety rok po roku wróciły kilogramy. Tym razem problem nie mijał. Nie włączało się w główce "żarcie stop". Brzęczało tylko : "muszę schudnąć", którego w ogóle nie słuchałam popołudniami.
I tu zaczyna się moja historia o przygodzie z motywatorkami z internetu, wskazówkami z internetu i z książek i zewsząd.
Ponieważ historia jest długa, zakręcona jak rzeka z meandrami, postanowiłam skumulować (najlepiej w podpunktach) moją wiedzę jaką zdobyłam i wykorzystałam w mojej drodze do zdrowszego ciała.
Tak : zdrowszego. Nie : chudszego.
Bo jak człowiek dojrzewa, to się okazuje, że zdrowsza implikuje chudsza, a na odwrót to już niekoniecznie.
Moje obecne sposoby na zdrowsze ciało (oraz całą resztę też):
1. Piję dużo wody niegazowanej, herbat owocowych , zielonych ziołowych. Kiedyś w ogóle nie odczuwałam pragnienia i piłam bardzo mało. Nie wiem od kogo się tego nauczyłam, po prostu wyrobiłam w sobie ten nawyk i to jest fajne w nawyku, że nie muszę sobie tej czynności przypominać, instalować jakiś aplikacji, czy przypominajek.
2 Iza Dejda i jej bezpłatny tygodniowy kurs tworzenia nawyków.
Nauczyłam się - i też nie jest to dla mnie w tej chwili jakiś przymus, czy konieczność - żeby stosować post przerywany, a śniadania jeść białkowo - tłuszczowe.
3. Beata Nowicka - Misiewicz która nie mówi prawie ani słowa, co należy jeść, ile, w jakich godzinach. A jednocześnie mówi Ci wszystko co najważniejsze w jedzeniu: Emocji się nie je.
Czyli to jest to COŚ , co kiedyś mi włączyło w głowie przycisk wyłączający objadanie się bez rozsądku.
Podsumowanie:
Jakby to podsumować... Mój przepis na zdrowsze relacje z jedzeniem jest taki: Tworzenie na całe życie nawyków wspierających zdrowie. Robienie tego stopniowo i trwale,tak żeby to był naturalny odruch, a nie koszmarny przymus, czy ograniczenie. Jestem na drodze (bo wcale tej przygody nie zakończyłam) tworzenia takiego sposobu życia, jedzenia, ruszania się, żeby podobał mi się (ten sposób życia) i żebym chciała go cały czas, a nie do momentu aż osiągnę moje "wymarzone" .... kilogramów.
Komentarze
Prześlij komentarz